czwartek, 9 lutego 2012

Lux Kryształki

Nie jest nikomu chyba obce określenie jednostki natężenia światła zwane luxem. Za nim w linii skojarzeń stoi nierozłączny lumen, czyli jednostka miary równomiernie rozłożonego strumienia świetlnego na powierzchni jednego metra kwadratowego. Choć brzmi to na pozór dosyć skomplikowanie, to zaręczam że u podstaw obydwu leży prosta zasada miary natężenia światła. Po prostu jego jasność.

Dawniej, gdy jedyne dostępne źródło światła znajdowało się na niebie w dwóch tylko postaciach człowiek wyraźnie dzielił swoje życie na pół. Towarzyszyła mu cześć oddawana bogom, którzy rozjaśniali jego świat, myśl i życie. Tak też Ra, egipski bóg słońca był dla człowieka stwórcą świata oraz panem ładu we wszechświecie. Był najważniejszym bogiem, którego przychylność nie pozwalała mu błądzić w ciemnościach. Przybierał wiele postaci, ale sobą w pełni był zawsze w zenicie. Bywał też częstym gościem Ozyrysa - władcy ziemi, podziemi i krainy umarłych, którego ucieleśnieniem był Jah - księżyc.

Życie ludzkie ulegało światłu i jego braku. Ulegał im także jego strach. Z czasem więc naturalnym biegiem rzeczy Jah i jego dobra natura skryły się w mroku nocy. Człowiek zaś iluzoryczną zmienność kształtów nocnych uczynił atrybutem kolejnych tworzonych lub "odkrywanych" przez siebie ciemnych bytów. Światłość i jasność z kolei stała się najbardziej pożądanym przez człowieka towarem.

Zaczął on wyrażać jasno swoje myśli. Wyraźnie określać znaczenia i sensy. Poszukiwać najjaśniejszej prawdy. Szukać oświecenia i ucieczki z mroku. Zdemonizował noc i odebrał wszelkie pozytywne atrybuty ciemności. Zaprzeczył swojej dualistycznej naturze i upatrywał doskonałości w jednym, najjaśniejszym świecie. Skrystalizował swoje spojrzenie na rzeczywistość oraz kierunek, w którym zmierza. Czy aby na pewno?

Kiedy rzeczywiście ludzka nauka i badania nad właściwościami światła oraz możliwościami jego produkcji pozwoliły nam na jego ekspansję w noc podkreśliliśmy tym ponownie jego materialną wartość. Pojawiła się możliwość jego wytwarzania. Co za tym idzie, również cena. Od tej pory, kiedy tylko światło rozjaśniło ludzki mrok w słowniku narodziło się hasło luksus.

Dziś rozjaśniliśmy mrok znanego nam świata. Przyświecają nam nocą uliczne latarnie. Mrok poznawczy rozświetlają kolejne teorie. Uwolniliśmy się z pęt nocy i dnia. Niepodlegli idziemy przed siebie. W błękitnym blasku telewizyjnych prawd. Fleszach reporterskich faktów. Kryształowym szczęściu tego, co jest... A jest miło, ciepło, lekko i przyjemnie.

Kiedy spogląda on w nocne niebo ponad swoją głową nie widzi już gwiazd, a setki migocących bladym światłem okien biur i mieszkań. Nie tęskni za nimi, bo wie, że czekają na niego w przytulnym domowym zaciszu zamknięte szczelnie w kryształowym ekranie. Na zewnątrz też robi się cieplej. Przytulniej. Emitując swoje prawdy emituje on energię, ciepło, dwutlenek węgla. Rozsiada się coraz wygodniej i na coraz dłużej. Cieszy się prawdą, którą wie. Ciekłą krystalicznością swojego spojrzenia na nią.

Za oknem zaczyna padać śnieg. Pierwszy raz w tym roku i zapewne jeden raz z co najwyżej kilku. Temperatura spada, a wraz z nią częstotliwość ludzkiej aktywności na zewnątrz. W tym roku dwa razy mniej osób zdecyduje się wyjść z domów. Jeszcze mniej osób ulepi bałwana lub rzuci śnieżką. Z nieba sypią się miniaturowe magiczne kryształki, które rozjaśniają zimową noc odsłaniając zapomniane oblicze. Tak nienaturalne dla dzisiejszego człowieka. Tak rażące jego oczy. Tak śliskie i niewygodne. Zimne...

sobota, 4 lutego 2012

LUTY

Acta Kaja

Noc należała do najzimniejszych w roku. Ponad minus trzydzieści stopni Celsjusza przy gruncie. Grunt natomiast, to absolutna pewność własnej racji. Lute dobrały się chyba już ostatecznie do owego przeświadczenia czyniąc je czymś na kształt diamentu. Na kształt, nie zaś nim samym. Skrystalizowało się wiele poglądów. Wyklarowało opinii. Wyraźnie widać ich mocne oraz słabe strony. Wszystko sztywne i skute. Wyraźnie podkreślone różnicami temperatur.

Luty zasiadł na bramie Belwederu i z mozołem stara się przedostać na drugą stronę. W środku odwilż. Co jednak wiemy o lutych na pewno, to że są wytrwałe, ale i tak w efekcie mijają. Tak swoje przeszkody, jak i siebie same. Pytanie natomiast, co na to mieszkańcy Belwederu?

Kaj uśmiecha się na szklanym ekranie telewizora. Przynajmniej było tak przez pierwsze dni lutego. W połowie poczuł się nieco zaniepokojony. Śnieg bowiem schował już przed jego wzrokiem zarówno wszelkie środki transportu, jak i przekazu informacji. Został ze swoimi actami i kilkoma urzędnikami ministerium, którzy strategią dawnego przysłowia "jeśli wlazłeś między wrony..." przygotowują odparcie zimy.

Kaj ma ciepłe zachodnioeuropejskie futro szyte na miarę. Nie straszna mu zima i lute. Może być ich i armia cała. "Bez względu jak silne i jak wiele ich przed nami - mawia - jesteśmy na nie przygotowani i nie straszne nam tak silne amplitudy ujemne!" Kaj nie tylko wie, co jest dobre i prawdziwe, ale jest tego absolutnie pewien.

Pozostałe lute rozlazły się po wielkiej unii krajów starego kontynentu. Temperatura spada na zachodzie coraz wyraźniej. Świętowaliśmy już nadejście nowego roku. Teraz robią to Chińczycy. Nadchodzi rok smoka mawiają. Wspaniałego i potężnego. Życzliwego nam wszystkim. Nadciąga do nas potężny mityczny stwór wodny z dalekiego wschodu, by przynieść pełnię szczęścia i dobrobytu w nadchodzącym roku. 

Ostatnią rzeczą, jaką zauważyłem przed całkowitym skrystalizowaniem myśli i przeświadczeń, to szklana łza spadająca z oka Kaja na zmarzniętym ekranie. Może to dlatego, że tegoroczne szczęście przywitają u nas lute?